Lockerby–Smoleńsk–Grabowo
Stało się to, co w końcu stać się musiało. Bojowcy Putina zestrzelili pasażerski samolot, zabijając trzy setki niewinnych ludzi, w tym mnóstwo dzieci.
„Po co leciał?!” – stwierdził z bolszewicką szczerością jeden ze współsprawców.
Jeśli ta katastrofa nie otworzy oczu politykom i społeczeństwom, nie uświadomi, z kim i z czym mamy do czynienia, będę mógł tylko czekać na zdarzenia jeszcze straszniejsze.
Wierzę jednak w otrzeźwienie. Świat zaniemówił, ale natychmiast przystąpił do działania, i nie mam wątpliwości, czym się to wszystko skończy, nawet jeśli czarne skrzynki trafią do rąk towarzyszki Anodiny. Za dużo świadków, dowodów, za wiele ofiar, i to z całego świata. Wśród nich obywatele wielu państw Zachodu, w tym jeden z USA. Szczęście w nieszczęściu – Amerykanie nigdy nie porzucają swoich rodaków w błocie i poniewierce. Ale jestem pewien, że i tak opinia publiczna nie odpuści. Zbrodniarzom od dziś powinno śnić się szkockie Lockerby, gdzie prawda na temat zamachu (o wiele lepiej ukryta) wyszła w końcu na jaw, a protektor sprawców Kadafi musiał wydać morderców sądowi.
Nie sposób też zamknąć oczu na polski aspekt sprawy. Najgorsze medialne wycirusy nie mogły nie widzieć analogii – nawet pobojowisko pod Donieckiem przypominało Smoleńsk. I czuło się, jak ich to uwiera, jak to skojarzenie ciśnie się na zasznurowane mainstreamową dyscypliną usta. Wiedzą przecież, że analogie nasuną się nawet najgłupszemu lemingowi i że padną pytania, na które nie wolno im udzielić odpowiedzi. Po paru dniach zaczęli po staremu mataczyć, ale jakoś bez przekonania.
Argument, że 10 kwietnia „Ruskie” nie mogli tego zrobić, bo im się to nie kalkulowało, pryska jak bańka mydlana, a łatwowierność premiera, który oddaje najważniejsze śledztwo w polskiej historii w ręce potencjalnych sprawców, staje się oczywistym przestępstwem. Ciekawe, czy jako „prezydent” Zjednoczonej Europy Tusk zaproponowałby dziś takie samo rozwiązanie? I przybił „żółwika” z Putinem?
W duszne lipcowe popołudnie tragedię komentowali eksperci i politycy, wygrzebano nawet niesławnej pamięci Laska. Ale jakoś nikt nie zaprosił do studia Macierewicza.
Tym razem jednak prawda jest zbyt widoczna, żeby dali radę ją ukryć najlepsi nawet propagandyści, wymyślający karkołomną wersję rzekomego zamachu na prezydenta Rosji. On sam wygląda na przestraszonego.
– Państwo, na którego terytorium to się stało, jest odpowiedzialne za tę straszną tragedię – powiedział na posiedzeniu rządu Putin. Na taką szczerość czekałem cztery lata, od 10 kwietnia 2014 r.
Można tylko powtórzyć za starym Talleyrandem: „To gorzej niż zbrodnia, to błąd!”. Nie wywiniecie się z tego, Władimirze Władimirowiczu. Młyny sprawiedliwości ruszyły. Niewykluczone też, że ktoś już dostał na was „zlecenie”. Może nawet od swoich.
PS. Czy pan Korwin-Mikke wysłał już „żołnierzom wyklętym” z Doniecka depeszę gratulacyjną?
Marcin Wolski