Wrzutka
Trąd w pałacu sprawiedliwości
Że władze Unii Europejskiej – Komisja, Parlament czy TSUE – muszą być skorumpowane, od dłuższego czasu było oczywistą oczywistością. Znawcy problemu praworządności w Unii dzielą się dziś na optymistów i pesymistów. Ci pierwsi twierdzą, że skorumpowana jest jedna czwarta eurodecydentów, pesymiści – że co najmniej połowa. Gdyby Unia miała być tym, czym początkowo miała się stać, jej organizacja powinna wyglądać całkowicie inaczej. Na czele powinni znajdować się przedstawiciele aktualnych rządów państw narodowych, kontrolujący ciała eksperckie i negocjacyjne, oraz kilkunastu obsługujących ich urzędników. I to by wystarczyło. Racjonalna Unia powinna zajmować się koordynacją najważniejszych projektów służących UŁATWIANIU życia obywatelom. I niczym więcej. Nie jestem pewien, czy powinna mieć jakiekolwiek większe pieniądze. Owszem, fundusz doraźny na wypadek katastrof – pandemii, nieprzewidzianych migracji… Fundusze, jak widać, prędzej czy później stają się patologią i sposobem brutalnego nacisku silniejszych wobec słabszych. Oczywiście, co trzeba podkreślić, pensje „brukselczyków” powinny być równe krajowym, a władza przyznana unijnym urzędnikom ani o milimetr większa ponad to, co wynika z traktatów. Przywódcy tego swoistego Bizancjum lubią powoływać się na Stany Zjednoczone jako wzór i dalekosiężny cel. Cóż za ignorancja! USA – unia wolnych podmiotów politycznych – mają swobodę w poszczególnych stanach większą niż kraje dzisiejszej Unii i nikt nie może im niczego narzucić, poza obroną i polityką zagraniczną. Akurat w Unii żadnej wspólnej obrony nie ma, a jednolita polityka zagraniczna nie istnieje. A co istnieje? Nowa Wieża Bubel! Kłębowisko interesów ideologicznych i poronionych eksperymentów, aż do dnia, kiedy narody Europy powiedzą basta i wyrzucą całe to towarzystwo na śmietnik historii. Z wyjątkiem tych bardziej zachłannych, którzy wcześniej znajdą się w zakładach penitencjarnych na koszt europodatnika!