Wróg Ludu…
Historia zbrodni
Przemówienie prezydenta Włodymyra Zełnskiego przed polskim Zgromadzeniem Narodowym przejdzie do historii nie tylko ze względu na moment i wspaniałą retorykę. Stanie się tak, ponieważ Zełenski pokazał logiczny ciąg zbrodni Putina, w którym mord pod Smoleńskiem stanowi istotny element.
Czy świat mógł oczekiwać czegokolwiek innego od człowieka, który w pierwszych miesiącach swoich rządów wysadził bloki mieszkalne z setkami niewinnych ludzi, obywateli swojego państwa, żeby potem uzasadnić rzeź 250 tys. mieszkańców Czeczeni, w tym kobiet i dzieci – 40 tys. dzieci? Gruzja była ostatnim ostrzeżeniem, by temu przeciwdziałać. Nie posłuchano przestrogi Lecha Kaczyńskiego, a wewnętrzna agentura robiła wszystko, żeby poniżyć polskiego prezydenta. Unia Europejska pozwalała na handel ze zbrodniczym reżimem w Moskwie, a nawet wspierała ten handel, którego głównym beneficjentem miał być Berlin. Po zamordowaniu Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku rząd Donalda Tuska zawarł umowę gazową uzależniającą Polskę od rosyjskiego gazu. Spowolniono budowę gazoportu i ponownie wstrzymano projekt Baltic Pipe. Mieliśmy brać gaz docelowo od Rosji za pośrednictwem Niemiec. Gazociąg Jamał po zbudowaniu Nord Stream 2 zostałby wyłączony.
Ten plan na szczęście się nie powiódł w całości. W 2015 roku PiS przejął władzę. Po paru miesiącach skończono gazoport i uruchomiono po raz trzeci projekt Baltic Pipe. Dzisiaj jest on na ukończeniu. Pewnie PiS miałby większy problem z przejęciem władzy, gdyby nie kubeł zimnej wody na zachodnie głowy, jakim był wtedy wybuch wojny na Ukrainie.
W tym ciągu zdarzeń śmierć Lecha Kaczyńskiego jest oczywistym wydarzeniem, ważnym elementem inwazji rosyjskiego imperium. Przeszkodził Rosji w Gruzji, przeszkadzał w uzależnieniu Europy od rosyjskiego gazu. Wiadomo, co by zrobił w razie ataku na Ukrainę. Tymczasem rząd Tuska leżał na butach Putina i spokojnie słuchał propozycji podziału Ukrainy. Putin musiał zabić Lecha Kaczyńskiego, żeby zlikwidować przeszkodę, jaką była Polska. W zasadzie o tym mówił podczas Zgromadzenia Narodowego Zełenski. Powiedział to i tak bardzo oględnie, bo zdawał sobie sprawę, że część świata politycznego w Polsce brała udział we wspieraniu tej polityki, ale jednak powiedział. Cisza w ławach opozycji, jaka wtedy zapadła, pokazała, że mimo to zrozumieli. Nie da się powiedzieć, dlaczego doszło do wojny w Ukrainie, jeżeli nie powie się prawdy o Smoleńsku. Dlatego sprawa Smoleńska teraz powróci, choćby po to, żeby Putin nie mógł nią szantażować swoich pomocników w Warszawie i Berlinie.
Tomasz Sakiewicz
źródło: Gazeta Polska | www.gazetapolska.pl